Andrzej Niemczyk. Życiowy tie-break
8/29/2016 11:07:00 PMMają zawsze swoje zdanie. Są nieustępliwi i konsekwentni. Mają swój pomysł na zespół i plan działania, który skrupulatnie realizują; a pona...
8/29/2016 11:07:00 PM
Mają zawsze swoje zdanie. Są nieustępliwi i konsekwentni. Mają swój pomysł na zespół i plan działania, który skrupulatnie realizują; a ponadto, mnóstwo werwy i entuzjazmu. Zazwyczaj nie mają łatwych charakterów, ale nigdy nie są nijacy. Mowa o wielkich trenerach, którzy odnieśli w swoim życiu niejeden zawodowy sukces. Do takich niewątpliwie zaliczał się Hubert Jerzy Wagner, którego sylwetka przybliżona została w recenzji książki „Kat. Biografia Huberta Wagnera”. Należał do nich również Andrzej Niemczyk. Z jakiej strony, z pomocą Marka Bobakowskiego, dał nam się poznać w swojej autobiografii, jeden z najsłynniejszych trenerów w historii polskiej siatkówki?
„Trener Niemczyk to człowiek, który ma swoją pracę poukładaną w głowie i który uważa, że to, co sobie wcześniej wymyślił, jest najlepsze i nie podlega żadnej dyskusji” - tak o Andrzeju Niemczyku na łamach książki wypowiada się siatkarka, Izabela Bełcik. Pod koniec rozmowy jednak dodaje, że „bez niego o złotych medalach polska siatkówka mogłaby jedynie pomarzyć.”
Z kolei z ust Mileny Rosner, możemy usłyszeć następujące słowa: „Andrzej zaserwował nam zachodnią mentalność i styl bycia. Wydawał się otwarty, totalnie pozbawiony kompleksów, totalnie optymistyczny.” Katarzyna Skowrońska-Dolata przyznaje, że „on był po prostu inny jak na tamte czasy.” Natomiast dla mnie, lektura autobiografii Andrzeja Niemczyka, była jak całodzienna rozmowa z jej autorem; najpierw przy dobrej kawie o poranku, a potem przy miodowym piwie w zadymionym pubie wieczorem. Z jakimi wrażeniami wychodzi się z takiego spotkania? Przede wszystkim z łatwością da się odczuć, że rozmówca charakteryzował się trzema dominującymi w jego charakterze cechami.
Z kolei z ust Mileny Rosner, możemy usłyszeć następujące słowa: „Andrzej zaserwował nam zachodnią mentalność i styl bycia. Wydawał się otwarty, totalnie pozbawiony kompleksów, totalnie optymistyczny.” Katarzyna Skowrońska-Dolata przyznaje, że „on był po prostu inny jak na tamte czasy.” Natomiast dla mnie, lektura autobiografii Andrzeja Niemczyka, była jak całodzienna rozmowa z jej autorem; najpierw przy dobrej kawie o poranku, a potem przy miodowym piwie w zadymionym pubie wieczorem. Z jakimi wrażeniami wychodzi się z takiego spotkania? Przede wszystkim z łatwością da się odczuć, że rozmówca charakteryzował się trzema dominującymi w jego charakterze cechami.
Po pierwsze: miłość do siatkówki
Życie trenera pełne było różnych, czasem całkiem szalonych i niespodziewanych zwrotów akcji. Zmieniały się miejsca zamieszkania, drużyny, cele, ludzie w najbliższym otoczeniu, ale jedna dama zawsze pozostawała obecna przy jego boku. Jejmość ta zwie się siatkówką, bo to właśnie ją Andrzej Niemczyk zdawał się darzyć nieprzerwanym i nadzwyczaj silnym uczuciem. To ona determinowała życiowe decyzje trenera, wypełniała długie godziny rozmów, motywowała do spędzania czasu w bibliotece, a nawet wydaje się, że zepchnęła chorobę gdzieś na drugi plan. Od czego zaczęła się miłość do sportu? Od tego, że młody Andrzej miał zbyt dużo niespożytkowanej energii i często z jej powodu problemy z zachowaniem w szkole. Okazało się, że sport jest w tym wypadku najlepszym rozwiązaniem i niepokorny uczeń zapisał się do kilku szkolnych sekcji sportowych naraz. Natomiast kiedy już zdecydował się, której dyscyplinie chce poświęcić resztę swojego życia, to robił to na sto procent, co w dalszej pracy zaowocowało pełnym profesjonalizmem i sukcesami w karierze zawodowej trenera Niemczyka. W książce możemy też przeczytać o chwilowym rozbracie z siatkówką w życiorysie głównego bohatera, który zakończył się... tak jak się zakończył, o czym przekonacie się sięgając po lekturę.
Po drugie: szczerość do bólu
Z wywiadów przeprowadzonych z Andrzejem Niemczykiem, dotyczących książki, możemy dowiedzieć się, że ostateczna decyzja o publikacji nie była łatwa i nie przyszła od razu. Trener zwlekał z jej podjęciem, ponieważ nie chciał skomplikować życia osobom, które brały udział w różnych mniej lub bardziej kontrowersyjnych wydarzeniach z jego życiorysu. Ostatecznie jednak, po przeprowadzeniu rozmów z osobami trzecimi i wyrażeniu przez nie zgody na opisanie konkretnych sytuacji w książce, na propozycję jej napisaniaa złożoną przez Marka Bobakowskiego, trener w końcu odpowiedział: „Okej. Zgadzam się, zróbmy to.” Gdy już obaj Panowie przeszli do rzeczy, to na całego i bez owijania w bawełnę. W opowiadanej przez Niemczyka historii nie ma miejsca na retuszowanie zdarzeń czy koloryzowanie rzeczywistości. Główna postać opowiada wprost o relacjach z władzami związku, o związkach z kobietami oraz o swoich metodach treningowych. Ma własną opinię na każdy temat, którą otwarcie się ze wszystkimi dzieli – i z którą można się zgadzać albo nie – i tak samo otwarcie mówi o swoich błędach w życiu prywatnym oraz zawodowym. Nie brak tutaj trudnego wątku, dotyczącego konfliktu z Małgorzatą Glinką i niespodziewanego rozstania z kadrą narodową, co stało się prawdopodobnie ze szkodą dla obu stron. Za trenerem Niemczykiem można było nie przepadać, można było się z nim nie zgadzać, ale na pewno nie można było mu odmówić profesjonalizmu i odwagi, a także należało liczyć się z jego zdaniem.
Po trzecie: walka zawsze do końca
Zarówno na boisku, jak i w życiu. Andrzej Niemczyk wszędzie szukał wyzwań, które bez wahania podejmował. Następnie układał plan działania i po prostu go realizował. Często budował drużyny siatkarskie od zera (zdarzało się, że łącznie z halą), i w niedługim czasie sięgał z nimi po trofea. A potem odchodził w poszukiwaniu nowych zadań do wypełnienia. Przy czym, z treści książki można łatwo wywnioskować, że najbardziej zależało mu na dobru i sukcesach żeńskiej siatkówki w Polsce. Nie poddał się w walce z rakiem, a potem z innymi chorobami i dolegliwościami, które nawet jakby torchę ignorował, bo zdawały się stanowić mało znaczące i niepotrzebne tło dla innych życiowych zdarzeń. I chociaż jego życiowy tie-break dobiegł już końca, to myślę, że trener Andrzej Niemczyk wygrał ten mecz 3:2. A my mieliśmy to szczęście, że mogliśmy siedzieć na widowni i być świadkami tej pełnej emocji i nieprzewidzianych zwrotów akcji historii, którą możemy lepiej poznać lub przypomnieć sobie sięgając po autobiografię wielkiego trenera.